20.04.2019

Powołanie

Pewna dziewczyna napisała mi list...

Szczęść Boże!
Mam 19 lat i za rok matura oraz wybór drogi życiowej. Od 6 lat tj. od śmierci Jana Pawła II czuję powołanie. Niewątpliwie Bóg dawał znaki już wcześniej, ale ja byłam na nie ślepa. Gdy byłam małą dziwczynką nie modliłam się wogóle nawet nie chodziłam do kościoła. Zmieniło się to gdy byłam w gimnazjum. Bóg postawił na mojej drodze kapłana, ktory zauroczył mnie swoją postawą. Ewidentnie widziałm w nim Boga. Zaczęłam się modlić i chodzić do kościoła. Moja przyjaźń z Bogiem się pogłębiała, jednak na powołanie do zakonu nie chciałam się zgodzić. Bałam się tego. Ksiądz, któremu mogłam o wszystkim powiedzieć odszedł na inną parafię. Pojawił się kolejny kapłan, który jest obecnie moim kierownikiem. Bóg zabrał tzw. cukierki i pojawiły się ciemne noce. Czasami są bardzo ciężkie i myślę, że nie dam już rady, że braknie mi sił...wydaję mi się, że stoję w miejscu. Chciałabym tak szczerze opowiedzieć o tym kierownikowi, ale nie potrafię się otworzyć, a on jest bardzo delikatny i nie nalega. […] Minęło już tyle lat a ja nadal nie wiem jakie jest moje powołanie i czasami lękam się, nie wiem też o czym tak dokładniej mówić kierownikowi i jak się nie bać życia zakonnego?

Ogarniam modlitwą i pozdrawiam w Chrystusie.

(podpis)