30.05.2012

Nie odrzucaj powołania

Jakiś czas temu otrzymałem list od dziewczyny, która ze łzami w oczach chciała wystosować dramatyczny apel…

Drogi Bracie w Chrystusie, piszę do pana, aby moje świadectwo przydało się wszystkim tym dziewczynom, które czują wezwanie do życia zakonnego. Jestem 20-letnią dziewczyną i chociaż jestem w młodym wieku, minione lata przeżyłam bardzo intensywnie i gdybym mogła cofnąć się, przeżyłabym jeszcze raz każdą chwilę. W wieku zaledwie 12 lat zaczęłam jakby przez przypadek odwiedzać ścisły zakon, który sprawił, że ogromnie pokochałam Chrystusa i Jego Kościół. Od małego zawsze myślałam o tym, że kiedyś oddam się Chrystusowi w owym domu zakonnym, który określałam jako mój prawdziwy dom czy w innym domu mojego ukochanego zgromadzenia. Nie otrzymawszy nigdy pozwolenia rodziców, bym mogła wstąpić do zakonu, z drżeniem i lękiem oczekiwałam dnia moich osiemnastych urodzin, i podczas gdy wszyscy czynili przygotowania do moich urodzin, ja w wielkiej tajemnicy przygotowywałam moją duszę na oddanie się mojemu Oblubieńcowi.

Po kilku miesiącach od moich urodzin wyjechałam mówiąc moim rodzicom, że odbędę rekolekcje, ale nie takie jak zawsze, i że wcześniej czy później wrócę, może za kilka miesięcy. Rozpoczęłam swą drogę pod kierownictwem świątobliwych mniszek wiernych zakonowi i regule, osób, które oddałyby swe życie, by tylko dochować wierności swoim ślubom. Odczuwałam radość wypływającą z mego wnętrza i której nikt, jak myślałam, nie mógłby mi kiedykolwiek pozbawić. Oczywiście napotkałabym na trudności, ale takie są również i w miłości dwóch stworzeń, zwykłej pary. Dość szybko moi rodzice zdali sobie sprawę, że będą to rekolekcje bez powrotu i z wielkim bólem przybyli mnie odwiedzić, zrozpaczeni i z oczyma pełnymi łez błagali mnie, abym wróciła […]. Wróciłam do domu z nadzieją, że wkrótce wrócę do klasztoru. I tak też było, po kilku tygodniach powróciłam, ale tym razem do klasztoru klauzurowego, który został założony przez tę samą osobą (wcześniejszy zakon, gdzie byłam, był otwarty, czynny) i to o ścisłej klauzurze – Klaryski Niepokalanej, o których pan wspomina na swoim blogu. W całym moim życiu nigdy nie czułam i pewna jestem, że nie poczuję tak wielkiej radości. Mimo, że znajdowałam się za kratami, czułam się wolna, trudno w to uwierzyć, ale tak było. Dla mnie był to przedsionek nieba. Także i dziś dałabym wszystko, by tylko tam powrócić. Piszę do pana ze łzami w oczach i obumarłym sercem, proszę pana, aby przestrzegał każdego przed porzuceniem drogi poświęcenia się Chrystusowi gdyż, proszę mi wierzyć, naprawdę się umiera. Aktualnie jestem zaręczona, żyję w majętnej rodzinie, studiuję i nie brakuje mi niczego… Aczkolwiek brakuje mi wszystkiego, oddałabym życie me, by cofnąć się o parę lat, ale to niestety niemożliwe, i pewna tego staram się żyć w nadziei odzyskania przynajmniej najmniejszej cząstki szczęścia. Proszę pana w imię Chrystusa i Matki Bożej, niech uczyni wszystko co tylko możliwe, by zachęcać i pomagać tym, którzy mają pokusę porzucenia powołania, proszę im mówić, że szczęście jest tylko na tej drodze, którą Jezus wybrał dla nas. Dziękuję za pański blog.


Najdroższa siostro w Chrystusie,
mów mi na ‘ty’ (tak wolę). Dziękuję ci za twe świadectwo, które jak sądzę, będzie użyteczne dla osób niezdecydowanych w wyborze stanu swego życia.

W twoim liście zauważyłem jednakże trochę zniechęcenia. Najdroższa, każdy chrześcijanin musi pokładać nadzieję w Bogu, zatem nie musi się niczego obawiać, a w jego duszy musi zawsze panować duchowa radość. Zatem odwagi! Nawet jeśli sytuacja może ci się wydawać beznadziejna, musisz mieć nadzieję wbrew nadziei. Czy jesteś pewna, że nie możesz już obrać życia zakonnego u Klarysek Niepokalanej czy w innym dobrym zakonie? A jeśli Bóg chce, abyś była kolejną Zelią Guérin (mama św. Tereski)? Jakkolwiek by było, nie możesz żyć w żalu przez resztę swego życia, powierz się Maryi, Pośredniczce wszelkich łask a zobaczysz, że znajdzie się rozwiązanie.

Jeśli w przyszłości napiszesz jeszcze do mnie, ufam całym sercem, że tym razem dasz o sobie znać pogodna i pełna duchowej radości. Bardzo mi zależy na zbawieniu twej duszy, gdyż zostałaś okupiona wysoką ceną przez Chrystusa przybitego do krzyża. Ufaj zawsze Jezusowi i Maryi!

Zachęcam cię do pełnienia woli Bożej względem ciebie i pozdrawiam cię bratersko in Corde Matris

Cordialiter